Jubileusz pracy w cieniu awansu – wywiad z wiceprezesem ds. organizacyjnych SPN CWKS Resovia Adrianem Rudawskim.

Przypomnij, ile to już lat działasz w Resovii?
Minęło 11 lat odkąd zostałem przyjęty do grona pracowników CWKS Resovia. Był to czas upadków i wzlotów, konkretnej nauki życia. Teraz po latach mogę przyznać, iż jestem dumny z faktu bycia częścią tej resoviackiej rodziny.

Początki twojej styczności z klubem przypadały na okres absolutnie odmienny od sytuacji w jakiej obecnie się znajdujemy.
Zatrudniony zostałem 15 sierpnia 2009 roku. Był to moment, kiedy Resovia po wielu latach powróciła do 2 ligi. Wówczas wspomniana klasa rozgrywkowa składała się z 2 grup: zachodniej i wschodniej. Był to czas adaptacji do nowych realiów. Sam także nabywałem doświadczenie dotyczące zarządzania jednostką sportową. Do Resovii trafiłem bezpośrednio po studiach. Chcąc pogłębić swoją wiedzę zapisałem się na studia podyplomowe na Uniwersytecie Jagiellońskim – kierunek manager sportu. Powoli poznawałem środowisko piłkarskie, działaczy, zawodników oraz trenerów.

Twój związek z Resovią w dużej mierze uwarunkowany był tradycjami rodzinnymi.
Zamiłowanie do sportu zaszczepił we mnie tato. Będąc w latach 70 kierownikiem drużyny koszykarzy Resovii święcił z sekcją największe triumfy. Wówczas kosz sięgnął po tytuł Mistrza Polski. To właśnie on, po raz pierwszy przyprowadził mnie na stadion i uzmysłowił czym jest Resovia. Nakierował przy tym na niepowtarzalny rodzinny klimat, który od lat towarzyszy naszemu klubowi. Teraz ja przekazuje swoim dzieciom te same wzorce.

Zwykło się mówić o Tobie „człowiek orkiestra”. Ciężko wskazać na jakąś płaszczyznę działalności sekcji piłki nożnej, której nie miałeś okazji zgłębić.
Możliwe że tak faktycznie jest. W głównej mierze powodowane było to faktem sytuacji jaka panowała w sekcji w minionych latach. Przypomnijmy, że zatrudniona w niej była tylko jedna osoba. Stałem się więc odpowiedzialny za organizację, marketing, promocję, dział sportowy i administrację. Cieszę się, że aktualnie w klubie pojawiły się nowe osoby dzięki czemu doszło do podziału obowiązków. Zaczyna to bardzo dobrze funkcjonować, adekwatnie do klasy rozgrywkowej w której jest obecnie nasza drużyna piłkarska. W naszych strukturach musi dominować profesjonalizm i tak też się dzieje.

Nigdy nie obrażałeś się na rozrost zakresu obowiązków który Cię dotykał.
Bywały różne sytuacje w których zdany byłem sam na siebie. Udowadniałem, że można ogarnąć wiele kwestii jeśli ma się tylko dobrą wolę i chęci.

Doczekałeś ciekawego splotu klubowych wydarzeń: jubileusz lecia klubu, awans do 1 ligi i twoje lecie lekko w cieniu tych wydarzeń. Mimo to historia wynagradza, także i twoją wieloletnią pracę.
W przeciągu 11 lat były chwile smutku związane z degradacją do niższych klas, były także długo wyczekiwane eksplozje radości po awansach. Najpierw z 3 do 2 ligi, teraz upragniona promocja do 1 ligi. To cieszy. Wszyscy prezesi, działacze, trenerzy i zawodnicy których spotkałem na swojej drodze przez ten czas budowali ten klub i jego historię. Obecnie możemy mówić o sukcesie Resovii jako całości, natomiast ja czuje się częścią tej układanki. Nigdy nie zapomnę gdy w czasach trzeciej ligi jeździłem wraz ze sztabem szkoleniowym na każdy mecz. Trudno teraz wyrazić jak bardzo byliśmy ze sobą zżyci. Awans do 2 ligi był czymś niesamowitym. Ja, mimo że sam nie kopnąłem fizycznie piłki i nie zdobyłem bramki… czułem się fantastycznie. Aktualnie to się zmienia. Sztab osób staje się szerszy, ja natomiast skupiam się na obowiązkach administracyjnych. Istotne, że Resovia zapisuje na kartach historii kolejne sukcesy a ja jestem elementem tego zwycięskiego projektu.

Czy rozpoczynając swoją drogę w Resovii przypuszczałeś, że po upływie tyłu lat będziesz w tym miejscu w którym jesteś – do tego z poczuciem sukcesu?
Człowiek pracuje by osiągnąć jakiś cel. W Resovii zawsze towarzyszyła nam emocjonalna sinusoida – od niedoszłego awansu aż po degradację. Jesteśmy teraz na dobrej drodze awansów i chciałbym aby ta tendencja trwała jak najdłużej. Jest to doskonała motywacja do pracy.

Na koniec. Gdyby ktoś dysponował machiną przenoszącą nas w czasie… czy zmieniłbyś coś w obranej drodze zawodowej?
Zupełnie nic. Kocham to co robię, szanuje ludzi z którymi współpracuje. Resovia wiele mnie nauczyła, mimo że po pierwszych miesiącach byłem autentycznie przerażony ogromem zadań. To zbudowało mój charakter.

Rozmawiał: Paweł Bukała